Komentarze: 0
Dzisiaj mnie coś tknęło i przejrzałem album "z ludźmi".To ten niebieski z kwiatami.Zaskoczyło mnie, jak wielu rzeczy już nie pamiętałem...skład mojej pierwszej klasy z LO, krajobrazy z Grecji, kilka ujęć z I i II wyjazdu do Warszawy...te zdjęcia oglądałem zresztą najczęściej, więc najmniej mnie zaskoczyły. I jak zwykle zdałem sobie sprawę z kilku rzeczy.
-większość moich zdjęć to krajobrazy i budowle, ludzie występują ubocznie, zazwyczaj jako ćwiartka twarzy w dolnym rogu...no chyba że akurat cała klasa się ustawiała do zdjęcia pod / koło czegoś i zdołałem zrobić zdjecie zanim się rozleźli, po tym jak wszyscy ktorych poważali juz zrobili zdjecia.....jest też parę osób z serii warszawskiej, ale wiekszość tych zdjęć jest nieostra.Tak samo zresztą jak wspomnienia z tamtych dni, zostały mi dość szmatławe strzepy tych wspomnień...przypominają coś pomiędzy rozmoczoną chusteczką jednorazową, a spranym na śmierć ubraniem, tak samo bezbarwne i zachowujące tylko ogólny kształt, bardzo ogólny.
-to patetyczne numerowanie wyjazdów do Warszawy, i zaledwie kilka karteczek z datami, powkladanych w stosowne wsuwki pod zdjeciami...każda z tych fotografii miała przedstawiać moment na tyle unikatowy, że niepotrzebne byłoby podpisanie jej.Jak zwykle się myliłem. Moja klasa z liceum poszla dalej, a potem je skończyła. Z znajomości warszawskich zostały mi dokładnie 3.Ale nie łączy ich wszystkich razem nic z tego, czego sie spodziewałem że tam będzie zawsze. Zostały mi 3 druty od parasola bez materiału.Nie mam preensji, że one istnieją.Mam pretensje o to, że nie pozostało nic z obudowy do nich, obudowy, która jak mi się wydawało, miała być równie trwała jak te druty.
-nawet zdjęcia są świadectwem mojej nieudolności w organizowaniu sobie życia.