Komentarze: 1
Dzisiaj byliśmy 1szt raz na działce. Mniejsza z tym że to gówniana czynność to bycie tam...chodzi o to, że maszynka do gotowania która tam stoi jest od niej....powidła które tam pokutują od zeszłego sezonu też ona zrobiła...na codzień nie zwracam uwagi na pochodzenie różnych rzeczy, i dobrze bo chyba bym zwariował co krok zauważając jakiś prezent czy coś użytecznego, co mi dała lub w ogóle nam.Chociażby "Żywoty Cezarów" Swetoniusza z których mam referat robić, też pochodzą z jej biblioteczki.Wszystko to są elementy...drobne dekoracje oderwane z większej, umarłej całości....dziwię się sobie że byłem w stanie użyć tego określenia...już się przyzwyczaiłem do tego stanu ? Przecież to niemożliwe.Ale podobno wszyscy się przywyczajają....oczywiście na początku jest histeria (ojciec) albo teoretyczny brak reakcji (matka), albo też niewiadomoco (chyba ja). I wspomnienia w coraz prostszej formie.Jak dużo niuansów, półcieni, koronek jeszcze z nich stracę ?