Tak wlasnie sie czuję jak w temacie. Wiem ze to kuriozalne. Ale poprostu spotkalem zjawisko zwane realizmem albo mniej poetycko trzeźwym podejsciem do świata. Kiedys moglem sobie wmawiac ze bede mial mieszkanie i samochod nie myśląc wcale skąd sie wezmą pieniądze. Potem myślałem że moze bede pracowal w blizej nie okreslonym "gdzieś". Dzisiaj już wiem że nikt mnie nie zechce nigdzie, eentualnie do mycia talerzy za co nikt sie nie bedzie w stanie utrzymać.
Wciąż nie wiem jak dlugo mi jeszcze czasu zostalo. Mowiono mi dziś że jestem wielkim czlowiekiem i mam w to uwierzyć. Tylko że ja juz nie umiem opowiadać sobie ze moje wady to nie wady tylko oryginalność stawiajaca mnie na marmurowej kolumieńce w poświacie jak sie nad meczennikami na obrazach świeci. Widze całą moją przydenną osobę, która od czasu do czasu próbuje nadąrzyć za światem, przy okazji robiąc z siebie pośmiewisko jak 70-latka w mini. Znów to zauważę, jak i w poprzednim wpisie, mój czas sie skończył kiedy byłem jeszcze w podstawówce, nikt juz dzisiaj nie zaakceptuje takiego pracownika, ojca, czlowieka, obywatela. Jak sie to ozodbnie pisze, jestem na śmietniku historii. Żywa skamieniałość zakonserwowana gdzieś na jakiejś wyspie gdzie nie działały czynniki posuwajace ewolucję. Pigmej w Waszyngtonie.Don Kiszot.
Nie umiem juz marzyć. Przypomina to puszczanie 2 kopii tego samego filmu, tylko jednego nagranego na wspolczesnej taśmie, a 2 na takiej z lat 70 kiedy sie pokazała pierwsza kolorowa telewizja w PRL. Zbrązowiałe, wypełzłe kolory. Niekiedy brak synchronizacji glosu z obrazem. Czasem obraz skacze w miejscach w ktorych tasma sie zerwala i byla klejona. Własnie na tej tasmie z lat 70 są moje marzenia. I co chwila znikają kolejne odcinki tego serialu. A te ktore zostają, sa obklejone karteczkami "za ile ? " , "gdzie ?" "czym? ", "za co?". Powódź przyjdzie i odejdzie. Zostanie muł materializmu.